Szukaj

środa, 13 marca 2013

Angielskie śniadanie w wykonaniu browaru Pinta.

Piwo które można zaklasyfikować jednym spojrzeniem na etykietę. Nazwa jednoznacznie sugeruje styl z jakim browar próbuje się zmierzyć.

 I tak naprawdę ciężko mi powiedzieć czy wpisuje się w jego ramy idealnie, czy też wychodzi poza nie, by wytyczyć nieco inny szlak.

Nie to jest tutaj istotne, a dlaczego? Zapraszam do krótkiej recenzji.


Etykieta nie jest może jakaś szczególna, raczej w charakterze typowym dla produktów browaru Pinta, ale kolorystyka powoduje to, że zwróciło moją uwagę wśród sporej gamy innych piw na sklepowej półce. Ponieważ nie ocenia się książki po okładce, przelewam zawartość do kufla.

Kolor: ciemny, bursztynowy i klarowny.

Piana: nie największa, redukuje się w średnim tempie, pozostaje w formie cienkiego kożuszka i nawet dosyć dobrze oblepia szkło.

Zapach: piwo w smaku jest pełne, nawet dosyć goryczkowe - za to należą się brawa, bo goryczka nie jest narzucająca się, chociaż wyraźna i zgrana. Pełnia smaku to słodowość tego piwa, nieco aromatów owoców gdzieś w tle. Pijalność jest na ponadprzeciętnym poziomie!

Ogólna ocena: 10/10 chociaż chciało by się nieco większej i bardziej trwałej piany... Ale co tam piana, smak jest genialny i o to chodziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz