Szukaj

piątek, 12 kwietnia 2013

Ekstremalnie nachmielone piwo domowe

Od jakiegoś czasu chodziło za mną piwo mocno nachmielone. Chociaż wszechobecne ostatnio gatunki IPA oraz AIPAwręcz się narzucają i wołają ze sklepowych półek, to niedosyt był tym większy, im bardziej rosło ich spożycie.

Postanowiłem uwarzyć swój własny produkt, który będzie nachmielony niemal ekstremalnie. Muszę zaznaczyć, że do tej pory piwo domowe robiłem tylko i wyłącznie z brewkitów - ze względów na warunki i możliwości, które nie pozwalały mi na zacieranie. Tym razem jednak konieczne stało się skorzystanie z ekstraktów niechmielonych oraz sporej dawki "zielska".


Poniżej lista produktów które użyłem do uwarzenia mojego eksperymentalnego piwa:

1) Ekstrakt niechmielony Weyermann Bavarian Dunkel 4kg
2) Chmiele:

Tomahawk (USA) 12,8 % 30 g
Chinook 2012 (USA) 11,6 % 30g
Citra 2012 (USA) 11,9% 30g
Zeus / Columbus 2011 (USA) 14,2 % 30g
Mosaic TM 2012 (USA) 30 g

3) Drożdże Safale US-05
4) około 18 litrów wody źródlanej (oczywiście niegazowanej!)



Jak widać chmiele są tylko i wyłącznie pochodzenia amerykańskiego, w dodatku o sporej zawartości alfa kwasów. Z założenia powinny dać sporą goryczkę oraz ciekawe aromaty.

Po rozpuszczeniu ekstraktu z 18 litrami wody i zagotowaniu całości brzeczki zostały dodane 3 pierwsze chmiele w pierwszej minucie gotowania - Tomahawk, Chinook oraz Citra. Zeus został dodany w 30 minucie gotowania, a Mosaic na ostatnie 10 minut. Całość była warzona godzinę.

Nie chmieliłem przy użyciu jakichkolwiek woreczków - granulat został wrzucony bezpośrednio do brzeczki, co spowodowało sporą ilość chmielin na dnie. Dlatego wpierw przelałem całość do fermentatora z filtrem z oplotu domowej roboty - zostawiając w garnku możliwie największą ilość chmielu, a następnie przez kranik przelałem brzeczkę do drugiego fermentora. Pozwoliło to na pozbycie się kolejnej, dosyć sporej warstwy syfu chmielowego, którego nie chciałem podczas fermentacji burzliwej.

Po zdjęciu brzeczki z ognia została ona schłodzona do mniej więcej 30 stopni - niestety brakowało chłodnicy, dlatego gar został wystawiony na zewnątrz na mróz - metoda może niezbyt elegancka, ale w tych warunkach - najszybsza.

Zadane drożdże zaczęły swoją pracę jeszcze tego samego dnia i pracowały równe 2 tygodnie. Po tym czasie piwo zostało przelane do drugiego fermentora wyposażonego w filtr z oplotu - tak na wszelki wypadek, żeby pozbyć się ewentualnych chmielin. Tym razem darowałem sobie chmielenie na zimno - może to i błąd, ale byłem na tyle ciekawy efektów, że postanowiłem od razu je zabutelkować.

Oczywiście spróbowałem nieco tego młodego piwa - dzięki temu od razu wiedziałem że nie uległo zakażeniu i jest wszystko z nim w porządku. To co poczułem na chwilę obecną, to niesamowita goryczka, z aromatami trawiastymi - nigdy wcześniej nie poczułem czegoś takiego. Liczę na to, ze piwo nieco się ułoży, może nawet lekko złagodnieje na korzyść innych aromatów. Recenzja już za kilka tygodni!

Aktualizacja - Tydzień pierwszy:

Piwo odleżało pierwszy tydzień po zabutelkowaniu. Czas stwierdzić jak na tym wczesnym etapie piwo smakuje - będzie to wyznacznik do dalszych jego degustacji.

Piana: gruboziarnista, oblepia szkło, redukuje się szybko, pozostawia cienki meszek, w niektórych miejscach nieco "pianki".

Kolor: jest bardzo ciemny, ale nie bezwzględnie czarny. Pod światło widać refleksy. O coś takiego chodziło i jest to zasługa mieszanki słodów użytych do produkcji ekstraktu.

Zapach: ciężko mi wyczuć coś więcej poza odrobiną karmelu i nieco kawy (ale może to być moja autosugestia) - zobaczymy w kolejnych tygodniach.

Smak: Znacznie różni się od tego, co oferowała "surowa" brzeczka przed zadaniem drożdży (tak, próbowałem). Wtedy całość była mocno trawiasta i w zasadzie czułem się jakbym zjadał sam chmiel. Teraz goryczka miesza się z palonymi, ale gładkimi klimatami, może coś podpadającego pod karmel. Piwo wyraźnie łagodnieje, przy czym na finiszu zaznacza swoją mocno chmielową naturę. Czy to dobrze czy nie - zależy od indywidualnych upodobań. Jest to moje własne piwo, więc oceny jemu nie wystawię.

Ogólna ocena - jak pisałem - nie nastąpi. Raz że swoich piw się nie ocenia (nawet jeśli to jest poradnik i ma służyć innym radą), a dwa że jest na to zwyczajnie za wcześnie. Piwo powinno dojrzewać minimum 2 tygodnie, idealnie miesiąc lub więcej. Za tydzień natomiast porównamy jak zmienił się smak i aromat.


Aktualizacja: Piwo ma już 2 tygodnie

Co nowego po kolejnym tygodniu leżakowania naszego mocno nachmielonego piwa? O dziwo nabrało głębszego zapachu - dobrze wyczuwalny chmiel oraz słodycz karmelu - całkiem nieźle.

W smaku jest nieco bardziej ułożone -do głosu mocniej dochodzą akcenty palone oraz karmelowe. Dopiero przy końcu można odczuć goryczkę, a ta jak wcześniej pozostaje na podniebieniu i mocno zaznacza swój charakter. Ogólnie jest lepsze niż jeszcze tydzień temu, i teraz dopiero mogę stwierdzić że to piwo będę robił kolejny raz, zapewne przy uciesze znajomych którym to piwo posmakowało (pozdrowienia dla Core'a).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz