
Postanowiłem uwarzyć swój własny produkt, który będzie nachmielony niemal ekstremalnie. Muszę zaznaczyć, że do tej pory piwo domowe robiłem tylko i wyłącznie z brewkitów - ze względów na warunki i możliwości, które nie pozwalały mi na zacieranie. Tym razem jednak konieczne stało się skorzystanie z ekstraktów niechmielonych oraz sporej dawki "zielska".
Poniżej lista produktów które użyłem do uwarzenia mojego eksperymentalnego piwa:
1) Ekstrakt niechmielony Weyermann Bavarian Dunkel 4kg
2) Chmiele:
Tomahawk (USA) 12,8 % 30 g
Chinook 2012 (USA) 11,6 % 30g
Citra 2012 (USA) 11,9% 30g
Zeus / Columbus 2011 (USA) 14,2 % 30g
Mosaic TM 2012 (USA) 30 g
3) Drożdże Safale US-05
4) około 18 litrów wody źródlanej (oczywiście niegazowanej!)
Jak widać chmiele są tylko i wyłącznie pochodzenia amerykańskiego, w dodatku o sporej zawartości alfa kwasów. Z założenia powinny dać sporą goryczkę oraz ciekawe aromaty.
Po rozpuszczeniu ekstraktu z 18 litrami wody i zagotowaniu całości brzeczki zostały dodane 3 pierwsze chmiele w pierwszej minucie gotowania - Tomahawk, Chinook oraz Citra. Zeus został dodany w 30 minucie gotowania, a Mosaic na ostatnie 10 minut. Całość była warzona godzinę.
Nie chmieliłem przy użyciu jakichkolwiek woreczków - granulat został wrzucony bezpośrednio do brzeczki, co spowodowało sporą ilość chmielin na dnie. Dlatego wpierw przelałem całość do fermentatora z filtrem z oplotu domowej roboty - zostawiając w garnku możliwie największą ilość chmielu, a następnie przez kranik przelałem brzeczkę do drugiego fermentora. Pozwoliło to na pozbycie się kolejnej, dosyć sporej warstwy syfu chmielowego, którego nie chciałem podczas fermentacji burzliwej.
Po zdjęciu brzeczki z ognia została ona schłodzona do mniej więcej 30 stopni - niestety brakowało chłodnicy, dlatego gar został wystawiony na zewnątrz na mróz - metoda może niezbyt elegancka, ale w tych warunkach - najszybsza.
Zadane drożdże zaczęły swoją pracę jeszcze tego samego dnia i pracowały równe 2 tygodnie. Po tym czasie piwo zostało przelane do drugiego fermentora wyposażonego w filtr z oplotu - tak na wszelki wypadek, żeby pozbyć się ewentualnych chmielin. Tym razem darowałem sobie chmielenie na zimno - może to i błąd, ale byłem na tyle ciekawy efektów, że postanowiłem od razu je zabutelkować.
Oczywiście spróbowałem nieco tego młodego piwa - dzięki temu od razu wiedziałem że nie uległo zakażeniu i jest wszystko z nim w porządku. To co poczułem na chwilę obecną, to niesamowita goryczka, z aromatami trawiastymi - nigdy wcześniej nie poczułem czegoś takiego. Liczę na to, ze piwo nieco się ułoży, może nawet lekko złagodnieje na korzyść innych aromatów. Recenzja już za kilka tygodni!
Aktualizacja - Tydzień pierwszy:
Piwo odleżało pierwszy tydzień po zabutelkowaniu. Czas stwierdzić jak na tym wczesnym etapie piwo smakuje - będzie to wyznacznik do dalszych jego degustacji.

Kolor: jest bardzo ciemny, ale nie bezwzględnie czarny. Pod światło widać refleksy. O coś takiego chodziło i jest to zasługa mieszanki słodów użytych do produkcji ekstraktu.
Zapach: ciężko mi wyczuć coś więcej poza odrobiną karmelu i nieco kawy (ale może to być moja autosugestia) - zobaczymy w kolejnych tygodniach.
Smak: Znacznie różni się od tego, co oferowała "surowa" brzeczka przed zadaniem drożdży (tak, próbowałem). Wtedy całość była mocno trawiasta i w zasadzie czułem się jakbym zjadał sam chmiel. Teraz goryczka miesza się z palonymi, ale gładkimi klimatami, może coś podpadającego pod karmel. Piwo wyraźnie łagodnieje, przy czym na finiszu zaznacza swoją mocno chmielową naturę. Czy to dobrze czy nie - zależy od indywidualnych upodobań. Jest to moje własne piwo, więc oceny jemu nie wystawię.
Ogólna ocena - jak pisałem - nie nastąpi. Raz że swoich piw się nie ocenia (nawet jeśli to jest poradnik i ma służyć innym radą), a dwa że jest na to zwyczajnie za wcześnie. Piwo powinno dojrzewać minimum 2 tygodnie, idealnie miesiąc lub więcej. Za tydzień natomiast porównamy jak zmienił się smak i aromat.
Aktualizacja: Piwo ma już 2 tygodnie
Co nowego po kolejnym tygodniu leżakowania naszego mocno nachmielonego piwa? O dziwo nabrało głębszego zapachu - dobrze wyczuwalny chmiel oraz słodycz karmelu - całkiem nieźle.
W smaku jest nieco bardziej ułożone -do głosu mocniej dochodzą akcenty palone oraz karmelowe. Dopiero przy końcu można odczuć goryczkę, a ta jak wcześniej pozostaje na podniebieniu i mocno zaznacza swój charakter. Ogólnie jest lepsze niż jeszcze tydzień temu, i teraz dopiero mogę stwierdzić że to piwo będę robił kolejny raz, zapewne przy uciesze znajomych którym to piwo posmakowało (pozdrowienia dla Core'a).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz