Szukaj

piątek, 5 kwietnia 2013

Titanic Stout - czyli jak angielskie piwo podbija podniebienia.

Stout - na to dzisiaj miałem ochotę. Ale nie na sprawdzone i przetarte szlaki lub komercyjne dobrodziejstwa tego gatunku takie jak Guinness - to musiało być coś innego, czego jeszcze moje podniebienie nie miało okazji skosztować. Po długich oględzinach sklepowych półek moim oczom ukazał się dumnie Titanic Stout - angielskie piwo.

Jakim stoutem okaże się Titanic? Czy ten browar uwarzył piwo o dobrym smaku i aromacie? Które pozwoli na solidne doznania smakowe? Który - nawiązując do swojej nazwy - będzie wręcz tonął w przełyku?




Piana:
na początku dosyć bujna, o nieco ciemniejszej barwie kawy z mlekiem, oblepia porządnie szkło i redukuje się w średnim tempie.

Kolor: bardzo ciemny, ale nie jest to wbrew pozorom nieprzejrzysta czerń. Pod światło da się zobaczyć małe refleksy, wtedy w takich miejscach piwo otrzymuje nieco ciemnej czerwieni w domieszce.

Zapach: po otwarciu butelki raczy nas aromat czekolady i kawy, bardzo ładnie skomponowany.

Smak: wytrawność, kawa, nieco palonych klimatów i mocne wysycenie - takie wrażenie miałem zaraz po pierwszym, szybkim łyku. Kurcze, chciałem czegoś więcej... Szukam dalej... pojawia się goryczka, ewidentnie chmielowa, a nie pochodząca z palonych słodów. Teraz kompozycja się zamyka i muszę powiedzieć że pasuje wszystko do siebie, jedynie wysycenie mogło by być nieco mniejsze, ale po chwili to już nie przeszkadza.

Ogólna ocena: 9/10 - nieco mniejsze wysycenie i nieco więcej kawy i czekolady i byłym w siódmym niebie. Co nie znaczy że nie smakowało, bo smakowało bardzo i na pewno wleję Titanica do kufla nie jeden raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz