Butelka prezentuje się znakomicie - genialna etykieta oraz zalakowany kapsel budzą miłe skojarzenia. Drobna rada przed odkapslowaniem - lak zdejmujemy całkowicie, chyba że lubimy jego drobinki w piwie ;)
Piana - solidna, średnie tempo opadania, swoją obecność zaznacza na ściankach kufla. Wystarczy solidniejszy kąt nachylenia i nasz kufel wypełni się piwem wraz z czubatą pianą.
Cena piwa niestety nie zachęca do częstych zakupów (zapłaciłem niecałe 10 zł), ale z pewnością do piwa Renifer wrócę, bo warto.
W walce Saint no more VS Renifer wygrywa zdecydowanie ten drugi - za dobór przypraw, dobrze wyczuwalne aromaty oraz bardzo ciekawy i dobrze zgrany smak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz